Miała być "zwykła"pojeżdżawka w terenie a jak zwykle wyszło całkiem inaczej,a efekt końcowy całego "bakcylowania z jeep-survivalem"przerósł nasze oczekiwania.
Już parę dni wcześniej,wszyscy chętni dowiedzieli się,iż impreza pod hasłem "złap bakcyla"będzie połączona ze sprzątaniem świata,które to akurat wypadało w ten weekend.
Zbiórka pod kościołem w Nałęczowie i już na wstępie miłe zaskoczenie,przyjechało naprawdę dużo samochodów.Naliczyłam ich bowiem 14 sztuk + jedna ekipa,która dojechała w trakcie.
Powitania,uściski i przede wszystkim wręczenie każdemu prześlicznych niebieskich woreczków na śmieci,krótka Andrzejowa odprawa,aby każdy wiedział co,gdzie i jak i ruszyliśmy w drogę.
Mnie osobiście,za każdym razem ten widok powala,kiedy gęsiego jeden za drugim,ukochane przez wszystkich terenówki,startują ku nowej przygodzie.
Pierwszy etap programu to nałęczowski las,który choć w małym stopniu staraliśmy się uprzątnąć.Wcześniej jadąc nim niejednokrotnie,nie zwracałam uwagi,jak przerażająco wielka ilość śmieci w nim zalega.Wszyscy jak jeden mąż byli na równi zdziwieni.Worki napełniliśmy ekspresowo.
Po lesie przyszedł czas na wąwóz.Wszyscy chcieli jak najszybciej utaplać swoje cacuszka w błocie,co by w końcu były w swoim żywiole.Dojechaliśmy na miejsce,a tam susza zrobiła swoje,zawsze zalany wąwóz,troszkę wyparował.Błota było jak na lekarstwo.Objawieniem okazał się Marcin,miejscowy chłopak z fazą na błoto i wodę.
Zaprowadził nas w takie miejsce,gdzie już nikt nikt nie mógł narzekać na brak wody czy błota.Na Stanisławkę poprowadził nas drogą poprzez niesamowite wąwozy,leśne drogi,na których nie zabrakło wysokich górek,które były dla wszystkich nie lada wyzwaniem.
Gdy dojechaliśmy na miejsce,wszyscy wystartowali na tor i do nieczynnej już kopalni piasku.Wrócili głodni,zmęczeni ale jakże zadowoleni.
Zaczęła się wieczorna biesiada przy ognisku,muzyce i specjałach Moniki,które zadowolą każdego bez wyjątku.
Przy ognisku i wspaniałej atmosferze,mieliśmy czas,aby spokojnie porozmawiać,nawiązać nowe znajomości,wymienić się jakże cennymi doświadczeniami.
Nasi panowie,jak zwykle stanęli na wysokości zadania,udzielając pomocy"uszkodzonej"w trakcie przeprawy terenówce.
Biesiada trwała do późnej nocy,a pomimo tego z samego rana,po wyśmienitym śniadanku,znów zapragnęliśmy błota.Woda była jeszcze większa,emocje również.Jednym słowem było mega.
Po powrocie na Stanisławkę i spałaszowaniu obiadku pobawiliśmy się troszkę w paintball i w pełni spełnieni ruszyliśmy do swoich domów.
  Po raz kolejny,okazało się,jak wspaniale potrafimy się wszyscy bawić,że nieważne jakie auto,miejsce czy czas.Zawsze jest niesamowicie.
Dzięki wszystkim,bo to dzięki Wam,uważam ten weekend za niezwykle udany.
Do zobaczenia wkrótce.

                                                                                                                                                                                             Sylwia Gromek